Moda w czasach zrównoważonego rozwoju
Sięgająca nawet 10 metrów w głąb Oceanu Spokojnego, zajmująca ponad 1,5 miliona kilometrów kwadratowych i ważąca być może nawet 130 tysięcy ton Wielka Pacyficzna Plama Śmieci to ogromna katastrofa ekologiczna, za którą w głównej mierze odpowiedziane jest zaledwie 6 ze 195 państw. Nie ma jednak co się oszukiwać, że każdy z nas nie przyłożył do jej powstania ręki. Sama produkcja tekstyliów generuje ok. 20% globalnego zanieczyszczenia wody i 10% emisji gazów cieplarnianych na świecie. Tymczasem ponad 60% ubrań na świecie można by poddać obróbce zmierzającej do ich powtórnego wykorzystania. Świadomość tego w społeczeństwie rośnie, trudno jej jednak przebić się przez głęboko już w nas zakorzeniony konsumpcjonizm.
„Sztuka niewychylania się jest nam wpajana tak konsekwentnie, że stąd krok już tylko do usunięcia się w cień” pisała w 1966 Joan Didion i trudno się z tym nie zgodzić, choć mięło już niemalże sześć dekad. Od małego uczeni byliśmy, by wtapiać się w tłum, nie odstawać od rówieśników, nie wychylać się. Jednocześnie w ostatnich latach coraz częściej mówi się o indywidualizmie i własnym stylu. Również, a może przede wszystkim, w modzie. Ścieranie się tych dwóch „szkół” to swoista walka, również zahaczająca o zrównoważony rozwój: tak człowieka jako jednostki, jak i całych społeczeństw i ich gospodarek.
Postaram się w tym roku pochylić nad tym problemem. Skupię się na teoriach ubioru w czasach, gdy zrównoważony rozwój staje się normą w branży mody i spróbuję odpowiedzieć na pytanie, jak moje osobiste wybory wpasowują się w te trendy. Jednym słowem: jak moja praktyka ma się do teorii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz