Santo subito?
Właśnie mieszałam bigos na sylwestrową imprezę, gdy spojrzałam na telefon. Właściwie od wielu dni dochodziły do nas informacje, wszyscy zdawaliśmy sobie z tego sprawę, wszyscy się z tym liczyliśmy, a jednak chyba nie do końca... Było kilka minut przed 11:00. A może kilka minut po... i wówczas przeczytałam tę wiadomość: że o 9:34 do domu Ojca powrócił Benedykt XVI, Joseph Ratzinger.
Miałam 22 lata kiedy umarł Jan Paweł II m. Nie znałam wcześniej innego papieża całe moje życie to był on, Karol Wojtyła. Szok, takie zagubienie, ale jak to bez niego? Pamiętam ten pogrzeb, oglądany w telewizji, w sanatorium, w którym trzeba było za ten telewizor zapłacić. Pamiętam tę całą atmosferę. To było coś w pewnym stopniu wyjątkowego. To santo subito! i oczekiwanie na wybór nowego papieża.
Po Polaku, Niemiec. Ten jeden papież, którego miałam okazję osobiście zobaczyć, całkiem blisko, dosłownie kilka metrów ode mnie, machającego przez okno samochodu, w Warszawie. A kiedy przeprowadziłam się pod Warszawę, nie minęło nawet 10 miesięcy, a świat obiegła informacja o abdykacji. Jak to papież abdykuje? Papież odchodzi? Nie czeka na śmierć? Coś tak nowego, tak niespotykanego, tak wyjątkowego, tak szokującego, budzącego strach, lęk, niepewność. Ciężki, trudny Wielki Post 2013 roku... I znów pamiętam: tym razem nie przed telewizorem, a przed ekranem komputera, śmigłowiec, ten samochód, to opuszczenie papieskiego domu.
I znów konklawe, po tak krótkim czasie i wybór kolejnego papieża. Początkowo pewna radość, bo jest, bo nie zostaliśmy sami. Potem wielokrotnie: zwątpienie, szok, niezrozumienie. Trudny ten pontyfikat, stojący często w opozycji do poprzedniego, powodujący niesnaski, konflikty, może faktycznie kolejną schizmę, ale nie o tym dziś. Bo wciąż przez te lata, gdy papieżem był już Franciszek, Benedykt XVI nadal nim był. Był czy nie był? Emerytowany papież, emerytowany biskup Rzymu, papież senior, kardynał Ratzinger. Trudno było przywyknąć, trudno było stwierdzić, jak właściwie o nim mówić, jak o nim myśleć. Wątpliwości raczej nikt nie miał co do tego, że był wielkim teologiem wielkim, dostojnikiem Kościoła, rozmiłowanym w Jezusie. Niektórzy zapamiętają go jako tego papieża, który wyglądał jak Święty Mikołaj, choć niewielu wówczas pomyślałam, że to przecież Mikołaj spapugował papieża, a nie odwrotnie. Jedni zapamiętają jego miłość do Tradycji przez duże T, jego Motu proprio, inni uważali go za skostniałego starego człowieka, który próbuje w pewnym stopniu wrócić do tego, co było przed Soborem Watykańskim II, jeszcze inni widzieli w nim modernistę. Jedni szanowali za to, że abdykował, inni pogardzali za taką decyzję. Niezależnie jednak od tego, niewielu nie uznawało w nim papieża.
Joseph Ratzinger wrócił do Domu Pana. Kocham Cię, Jezu! Kocham Cię, Jexu, mówił, idąc do Domu Ojca. W czwartek pogrzeb. Noe będzie mi dane tym razem obejrzeć na żywo, ale z pewnością przed telewizorem i zasiądą miliony ludzi. Czy Benedykt XVI o tym myślał? Zapewne nie. Ważniejsze były dla niego modlitwy, dlatego, choć nie zobaczę pogrzebu na żywo, modlę się za jego duszą. Santo subito? Niektórzy mówią, że tak: będzie znów szybki proces beatyfikacyjny, a potem kanonizacyjny. Santo subito, natychmiast święty! Czy to dobrze? Czas pokaże. Umarł papież, lecz przecież wciąż mamy papieża. Nie będzie na razie kolejnego konklawe, bo tron Świętego Piotra nie pozostaje pusty...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz