Złoci się
Zaczyna się złocić, zauważyłam z lekkim niedowierzaniem wczorajszego wieczoru. Mamy dopiero początek września, ale rzeczywiście zaczyna się powoli złocić. Jarzębiny w tym roku czerwone jak korale już na początku sierpnia - dawały znać, że jesień nadejdzie szybciej niż w poprzednich latach. Można się było spodziewać. A jednak jakoś się zdziwiłam. I zachwyciłam, bo jesień to piękna pora roku. Zresztą ja lubię każdą porę roku, może z wyjątkiem późnej jesieni i przedwiośnia, kiedy jest szaro, buro i ponuro.
Zachwyciłam się tym złoceniem. Ale i jakaś chandra mnie ogarnęła. Właściwie już wczoraj rano, a dzisiaj, kiedy całą noc padało, zrozumiałam, że mamy niezbyt ładną jesień tego lata. Jeszcze przed nami ostatnie dwa tygodnie letnie, ale nie zapowiadają się na zbyt piękne. Lato było w tym roku krótkie, choć - trzeba przyznać - prawdziwie wakacyjne. Niewiele dni można było uznać za nieładne, może łącznie z dziesięć, może nawet mniej. W każdym razie bez wątpienia lato jest u schyłku, czas pochować sandałki i zwiewne sukienki, wyjąć z samochodu słomkowe kapelusze, włożyć do torebki rękawiczki i wyciągnąć z pawlacza jesienne botki. Zapomnieć o kompocikach, lodach i śniadankach na tarasie, zakupić kakao, aromatyczną herbatę i ciepłe skarpety.
Trochę smutno, szczególnie w tej chwili, gdy wyglądam, a za oknem siąpi, ręce drętwieją z zimna, a w głowie wciąż dudni dźwięk nocnego gradu. A jednak kocham jesień. Kocham ją chyba nawet bardziej od zimy. I, kiedy pierwsza chandra minie, będę się niej cieszyła. Ze złotych i czerwonych liści, latawców na niebie, kasztanów i żołędzi pod drzewami, chryzantem w sklepach. Z fig, winogron i dyń. I z tego, że coraz bliżej do Bożego Narodzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz