Moda w czasach zrównoważonego rozwoju: część druga

Tyle się mówi o tym, jak bardzo szkodzi naszej planecie ciągłe wytwarzanie nowych rzeczy (nie tylko ubrań), które szybko lądują w śmieciach. Przyzwyczailiśmy się do szybkiego zużywania wszystkiego i kupowania nowego, zamiast reperowania tego co popsute...

Na szczęście sklepy z używaną odzieżą przestały być miejscami, których się wstydzimy. Ba niektórzy nawet chwalą się wszem wobec, że tylko w takich się ubierają. Coraz częściej można spotkać wyprzedaże garażowe, czy nawet grupy na FB, na których ludzie z danej okolicy dają sobie wzajemnie znać, co mają do wydania (często nawet za darmo) i chętni to od nich zabierają. W ten sposób całkiem sporo osób mebluje sobie mieszkania, nabywa rowery czy odświeża garderobę.

I, co ważne, nie wstydzą się tego, ale są dumni: z tego, że dają rzeczom nowe życie, że znaleźli sobie coś nietuzinkowego, że zaoszczędzili, często całkiem spore, pieniądze. 

Innym sposobem jest wracające do łask rękodzieło. W czasach, gdy chodziłam do szkoły sweter robiony na drutach przez babcię, albo wydziergana na szydełku przez mamę czapka były powodem do wstydu, wyśmiewane, sprawiały, że młody człowiek był uznawany za niemodnego biedaka bez gustu i odtrącany przez znajomych. Przykre, ale prawdziwe. Żeby być zaakceptowanym, trzeba było mieć ubrania z metką (nawet nieoryginalną, ale jednak), spodnie z trzema paskami i pumę nadrukowaną na kurtce. Dzisiaj wiele młodych osób robi na drutach, szydełkuje, tworzy piękne rzeczy ze sznurków, a nawet meble z... palet transportowych. Znam osobiście rodzinę, która ma całą kuchnię zrobioną własnoręcznie z takich właśnie palet.

Moim sposobem na ograniczenie wyrzucania rzeczy, a również (co bardzo istotne) zaoszczędzenia niemałych kwot stało się Vinted. Zaczęło się niewinnie, od jednej torebki. Gdybym nie znalazła pasującego do niej kapelusza, pewnie tak by się skończyło. Tymczasem kupuję tam regularnie od dwóch lat. Ubrania, książki, elementy wystroju, biżuterię; ostatnio zakupiłam rowery! I sama także zaczęłam sprzedawać. Ubrania, zabawki z których dzieci wyrosły, biżuterię, różne niewielkie sprzęty, z których już nie korzystamy, bo nie mamy niemowlaków. Jednym słowem Vinted stało się swoistym sposobem na życie. Z jednej strony oszczędzam, z drugiej zarabiam: więc mam podwójny zysk. Robię to w domu. Np. w czasie chorowania na covida, zakupiłam rowery dla dzieci. I zawsze mam z tyłu głowy myśl, że ograniczam śmieci. Bo nie wyrzucam ubrań tylko dlatego że się w nie nie mieszczę, a moje córki ze swoich wyrosły. I, nie kupując nowych, ograniczam podaż na nie. Zyskuję ja, zyskują inni mający konto na Vinted i zyskuje przyroda. Sytuacja win-win!

 


 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © Codziennik Ewy , Blogger